Artykuły
Kategorie

Pluski leżą na południowym krańcu Warmii. W przeszłości granica z protestanckim księstwem przebiegała akurat przez najwęższą odnogę jeziora Plusznego. Ponoć tam w XVI wieku biskup polecił przerzucić most przez jezioro aby podczas objazdu wizytacyjnego swoich włości, rządca Warmii nie musiał pytać o zgodę na przejazd przez obce terytorium. Po tym moście pozostały w wodzie dębowe słupy. Przy spadku wody sterczą do dziś ponad powierzchnię jeziora. Opowiadał niegdyś Antoni Kowalewski, że podczas ostatniej wojny gospodarz Orłowski przewoził ziemniaki z Mierek do Plusk, natknął się na jeden ze słupów i nie mógł ruszyć ani do przodu ani do tyłu. Wołał więc donośnym głosem o pomoc z brzegu. Opowieść nie ma potwierdzenia w dokumentach archiwalnych. Tymi słupami zajmowali się też archeolodzy, a teraz już prawdziwa historia wsi nad jeziorem.

1

Pluski otrzymały lokację od Kapituły Warmińskiej 19 sierpnia 1407 roku. W jej imieniu podpisali ją dziekan Bartłomiej i kantor Jan. Nadali oni wsi, wtedy nazwanej Pluczk, 30 włók na prawie chełmińskim, z których Stefan Dawgel jako sołtys otrzymał trzy wolne od podatku i przyznano mu należności za drobne sądy oraz jedną trzecią część za udział w rozstrzyganiu poważniejszych spraw sądowych, każda pozostała włóka została obciążona 14 scotami i 2 kurami, które należało na Boże Narodzenie każdego roku przekazywać administratorowi komornictwa w Olsztynie. Gospodarujący na tych włókach byli zwolnieni z szarwarku. Okolica była już zasiedlona, pół wieku przed tym założona została Stawiguda i w 1358 roku Gryźliny. Wieś znajdowała się na szlaku z Olsztyna do Nidzicy, między jeziorami Plusznym i Łańskim. Nazwa Pluski wiąże się z określeniem pleu, co według profesora Stanisława Rosponda oznaczało w języku pruskim płynąć. Potem nazwanie wsi ulegało przekształceniu, w 1564 - Plauczk, 1615 – Plauczki, 1656 – Plusky, 1879 – Pluski. W języku niemieckim – Plautzig.

Podobnie jak Stawiguda również Pluski należały do parafii w Gryźlinach, gdzie w 1573 roku zbudowano murowany kościół, przed tym zapewne była tam świątynia drewniana. Od 2 października 1912 roku kiedy utworzono w pobliskim Orzechowie parafię, to włączono do niej Pluski.

Pluski, podobnie tak jak cała Warmia mocno ucierpiały podczas wojen polsko krzyżackich w XV i XVI wieku. Zarówno krzyżacy jak i najemne wojska króla polskiego zagarniały dobytek, z dymem puszczali domostwa i niszczyli zasiewy. Z tego powodu wielu osiadłych tu chłopów opuszczało wieś zmieniając miejsca zamieszkania. Przez to administratorzy olsztyńskiego komornictwa zmuszeni zostali do ponownego zasiedlania opuszczonych gospodarstw. W 1480 roku z 27 włók aż sześć i pół leżało odłogiem. W 1520 roku nadal pięć włók było niezagospodarowanych. Oto w 1481 roku niejaki Tomasz przejął półtorej włóki po Grosskaparze. Trzy lata później Niklis Willisch przejął jedną włókę po Dormachocie. W 1495 roku gospodarz Franske objął dwie włóki, a Bartosz z przydomkiem duży i Bartosz nazywany małym, każdy po jednej włóce. Następnie 24 sierpnia 1513 roku dwie włóki po Piotrze, który opuścił siedlisko nadano Michałowi Sbiellot. Poręczycielem tego aktu był Maćko z pobliskiego Kucharzewa. Jednak ten sam Michał niedługo gospodarował w Pluskach, bo zanotowano, że z dwoma końmi opuścił siedlisko. W 1514 roku Maćko Paluch objął dwie włóki. Kolejne nadania ziemi łączą się z działalnością Mikołaja Kopernika jako administratora olsztyńskiego komornictwa. Zabiegał on o trwałe zagospodarowywanie ziem opuszczonych także w Pluskach. Z zapisów o lokacjach łanów opuszczonych, dokonanych w 1517 roku czytamy, ze „sołtys Andrzej sprzedawszy sołectwo Bartoszowi objął dwa łany (czyli włóki), z których zbiegł Matz; zwróciłem mu 1 konia, 1 krowę, 3 kozy, s świnię; będzie też miał dwa lata wolnizny, a czynsz ma zapłacić po raz pierwszy w 1520 roku. Działo się 4 marca w obecności pana Mikołaja, kapelana i sługi mego Wojciecha (a tym kapelanem był Wojciech Szebulski, polskiego pochodzenia). Jak się okazało nie wszystkie transakcje, także Kopernika, były trwałe. Inny zapis z 23 marca 1517 roku dotyczył Brosiena Trokelle, który objął po zmarłym Piotrze trzy włóki, otrzymał przy tym dwa konie, jedną krowę, trzy kozy, dwa prosiaki, korzec żyta i trzy korce owsa, a pierwszy czynsz zapłacić miał w 1518 roku. Poręczył ten zapis na cztery lata jego brat Augustyn. W końcu administrator dodał: „nie doszło do skutku z powodu zbytniej nieuczciwości tego człowieka, a wymieniony inwentarz został zwrócony”. Ten sam Augustyn z Plusk poręczył w 1519 roku nadanie Brosienowi czterech włók w Wołownie, które opuścił Szymon. Otrzymał też cztery konie, jedną krowę, dwa prosiaki i pięć korców żyta. Pierwszy czynsz Brosien miał zapłacić w 1521 roku.

Kolejny zapis Plusk dotyczył karczmy. W listopadzie 1582 roku administrator kapituły w Olsztynie sprzedał uprawnienia do prowadzenia karczmy Piotrowi Preussowi.

2

Mimo, że w Pluskach ziemie zawsze były liche, to ludzie z jednakową pracowitością usuwali zniszczenia po kolejnych nieszczęściach, jak wojny szwedzkie, znaczony kontrybucjami i zagarnięciem mienia przemarsz wojsk napoleońskich. Odnawiali swoje gospodarstwa. W okresie zaboru Warmii przez Prusy w 1772 roku w Pluskach było czternastu gospodarzy, dziesięciu chałupników i jedenastu komorników, nie posiadających chaty. Obowiązki sołtysa pełnił Michał Barczewski. Jego gospodarstwo w dalszym ciągu obejmowało trzy włóki. W tamtym czasie sołtys dzierżawił też karczmę, ale nie przynosiła ona wielkich zysków. Wieś się jednak rozwijała. W 1838 roku było już dziewiętnaście gospodarstw, dziesięciu chałupników i siedemnastu komorników. Poza trzywłókowym gospodarstwem sołtysa, wieś obejmowała trzy gospodarstwa 2,5 włókowe, pięć 2 włókowych, 4 po półtorej włóce, cztery po jednej włóce i dwa po pół włóki. Na podstawie wielkości gruntów ustalony został przez władze pruskie czynsz. W przeliczeniu jego wysokość wzrosła o jedną czwartą w roku w stosunku do wymiaru z okresu kiedy władzę administracyjna spełniała Kapituła. Z roku na rok powiększała się też liczba mieszkańców. W 1772 roku zamieszkiwało 64 osób dorosłych, w tym 13 powyżej 60 lat, 13 młodzieńców i dziewcząt powyżej dwunastego roku życia, 59 dzieci (czyli poniżej 12 lat), 9 parobków, 7 dziewek służebnych, 6 młodszych parobków i jedna młodsza dziewka służebna. Z powodu dżumy i wojen w 1817 roku liczba mieszkańców zmalała do 150, w 1846 było 347 osób, w 1861 znów tylko 272 osoby, wszyscy wyznania katolickiego, jak napisał A. Grunenberg tylko trzech posługiwało się językiem niemieckim, pozostali – polskim. w 1895 – 426, w 1925 – 639 i w 1939 – 732 osób.

Wielkie żniwo zbierały raz po raz wybuchające epidemie, nazywane przez miejscową ludność morem lub czarna śmiercią. Widocznym znakiem panującej epidemii cholery na Warmii są trzy żelazna krzyże w Pluskach. Co do daty ich postawienia opinie zdają się być podzielone. Wacława Leokadia Adelstein i Johannes Henschel napisali, że umieszczono je po dżumie z lat 1708-1711, w tamtym okresie zmarło przecież wielu Warmiaków. Już jesienią 1708 roku odnotowano pierwszy przypadek zarazy w pobliskich Gryżlinach, cała rodzina chorego musiała opuścić wieś i udać się do lasu, a domostwo spalono. Antoni Kowalewski natomiast opowiadał Teofilowi Ruczyńskiemu o tych krzyżach: „Było to w 1855 roku w okresie pełnych żniw. Mieszkańcy Plusk zajęci pilną pracą na roli. Wówczas to rozeszła się wieść, że w Olsztynie wybuchła cholera. Za dni kilkanaście cholera była już w Nidzicy i Szczytnie. Ludzi ogarnęła trwoga. Niedługo potem w Pluskach miały miejsce pierwsze przypadki tej strasznej choroby. Lekarstwa mało pomagały. Z półtora setki mieszkańców wioski zmarło prawie dwadzieścia osób. Wtedy mieszkańcy Plusek złożyli ogólne ślubowanie, że dzień wygaśnięcia zarazy będą zawsze obchodzić jako dzień przebłagania”. (tekst został drukowany w Słowie na Warmii i Mazurach” we nr 44 z 29-30 października 1955 roku). Na znak dla potomnych wzniesiono na środku wsi trzy żelazne krzyże. 12 października jako dzień wygaśnięcia zarazy, stał się odtąd dla ludzi z Plusek dniem przebłagania. W tym dniu pielgrzymowali najpierw do kościołów Gryżlinach, a po 1903 roku do Orzechowa, kiedy tam zbudowano świątynię, uczestniczyli we mszy świętej błagalnej. Modlili się w znacznej większości po polsku. Tu z dala od urzędów mniej było mówiących po niemiecku. Zawsze urzędnicy mieli trudności z porozumieniem się z miejscowymi chłopami, także w czasie uwłaszczenia.

3

Szczególnym okresem dla gospodarzy Plusk stał się okres uwłaszczenia. Rozporządzenie z 27 lipca 1808 roku zmierzało do nadania chłopom gruntów na własność oraz wyznaczania z tego powodu dodatkowych powinności. Tak jak w innych wioskach na południowej Warmii również chłopi z Plusk potraktowali ten akt z wielką rezerwą. Jeszcze w 1807 roku Francuzi dokonali tu wielkich spustoszeń. Właściwie Warmię niszczyli jednako wojska Napoleona, Rosjanie i Prusacy. Rosjanie postępowali najgorzej, zabierali wszystko co było pod ręką i sprzedawali następnie za bezcen. „A teraz trzeba było jeszcze zgromadzić pieniądze na wykupienie ziemi i opłacanie rocznych podatków – mówili. Do ciężarów uwłaszczeniowych, poza czynszami, dodawane jeszcze były wartości za powinności odrobkowe, dni dyspozycyjne na rzecz komornictwa, podwody zbożowe i drzewa, powinności grodowe i leśne. Wszystko to zostało zamienione w stały podatek. W Pluskach, gdzie byli wyłącznie chłopi szarwarkowi, gospodarstwo dwuwłókowe, jak obliczył profesor Janusz Jasiński, zostało obłożone rocznym podatkiem w wysokości 16 talarów, a ci którzy mieli załogę tzn. otrzymali w okresie nadania gospodarstwa przez Kapitułę: konie krowy, owce, ziarno na zasiew, zostali obciążeni 25 talarami rocznie za włókę. Nie było to mało. Parafia gryźlińska znajdowała się wówczas, jak napisał proboszcz Jan Mateblowski w najuboższym stanie, a jego następca od 1827 roku ks. Walenty Krzynkowski zanotował: „Tutejsza parafia jest jedną z najbiedniejszych na całej południowej Warmii. Nie jest ona w stanie opłacić własnego grabarza. Przez to spłata należności za uwłaszczenie przeciągnęła się nawet do lat sześćdziesiątych XIX wieku. Wpływ na to miały jeszcze lata nieurodzaju, a takich nigdy na Warmii nie brakowało. Najgorzej było w okresie Wiosny Ludu. Oto jesienią 1848 roku część Zgromadzenia Narodowego w Berlinie wydała proklamację nawołującą do niepłacenia podatków. Wiadomość o tym musiała dotrzeć również na południową Warmię. W powiecie olsztyńskim chłopi wpłacili tego roku zaledwie 13 talarów, a pięć lat wcześniej aż 2585 talarów. Mało tego wyrzucali poborców podatkowych z domostw. Nie pozwalali im ani zbierać podatków ani czynić zajęć. Tak było w Stękinach, gdzie karczmarz Ziemecki wyrwał poborcy zarekwirowane przedmioty i wyrzucił go ku radości obecnych chłopów za drzwi. Podobny wypadek miał miejsce w Pluskach. Jak poborca próbował dokonywać zajęcia ubrania, to gospodarz Jackowski także usunął go z domu, przed tym odebrał mu zajętą odzież, a ławnik wiejski Biernat odmówił poborcy pomocy. Tylko sołtys Antoni Barczewski przekazał poborcy pewną kwotę.

Bieda zmuszała ludzi do opuszczenia Plusk. Wyjeżdżali za chlebem na roboty na Żuławy, do Westfalii i Królestwa Polskiego. W latach czterdziestych XIX wieku m. in. bracia Chojnowie i Karwaccy udali się do zachodnich Niemiec. W latach dziewięćdziesiątych XIX wieku pojawiali się także w Pluskach werbujący do pracy w rolnictwie na terenie Bawarii. Jak wspominał w 1954 roku w Słowie na Warmii i Mazurach Brunon Boehm kilkadziesiąt osób ze wsi pojechało wtedy pod Monachium. Po jakimś czasie wszyscy powrócili, bo oferowane zarobki były bardzo niskie.

Najczęściej ludzie wyjeżdżali za chlebem do Westfalii Na taki wyjazd zdecydowali się Piotr Prass, August Popławski, Michał Redigk. Za zarobione pieniądze kupowali własne gospodarstwa bądź powiększali przyznaną im ojcowiznę. Tam na zachodzie stawali się członkami Zjednoczenia Zawodowego Polskiego, brali udział w zebraniach, przedstawieniach teatralnych, w zetknięciu z Polakami z innych regionów bardziej zbliżyli się do kultury polskiej. Potem po zakończeniu pierwszej wojny światowej przystępowali do tworzenia podobnych organizacji w rodzinnych Pluskach. Z tego powodu zwolniono Popławskiego z pracy w lesie, a Prassowi Niemcy zdemolowali mieszkanie.

W lipcu 1908 roku w Pluski nawiedziło wielkie nieszczęście. Oto pożar pochłonął pół wsi. Z dymem poszły wszystkie zabudowanie kryte słomą. W wydawanym w Szczytnie czasopiśmie Mazur z 16 lipca 1908 roku napisano: „W ciągu półtorej godziny spaliły się 24 domy mieszkalne, razem z zabudowaniami gospodarczymi, prawie sto. Nikt na szczęście życia nie utracił. Dachy słomiane od razu spłonęły. Nic uratować się nie udało. Ludzie byli w polu. Płomienie pochłonęły świnie, cielęta, kilka koni, drób, a nawet psy podwórzowe. Straż ogniowa była bezsilna (...) Większa część biedaków utraciła wszystko. Dlatego pomoc jest potrzebna. Datki przyjmuje sołtys Laduch w Pluskach”.

4

W XIX wieku w Pluskach dominował żywioł polski. Zamieszkali tam Niemcy raczej wtapiali się w miejscowe zwyczaje. W przybliżeniu szkoła w Pluskach została założona około 1824 roku. Wizytujący w 1825 roku szkoły elementarne w powiecie olsztyńskim asesor rejencji królewieckiej Reinhold Bernhard Jachmann napisał o szkole we wsi nad jeziorem Pluszne: „nauczyciel Jan Kowalewski, lat 50, uczy 1 rok, wcześniej był zagrodnikiem, chodził do szkoły do Stawigudzie. Dzieci szkolnych 23, w dniu wizytacji było 17, frekwencja możliwa. Dzieci nie uczą się po niemiecku, nie mówią po niemiecku, religii uczą się tylko z polskiego katechizmu. Poza tym niczego się nie uczą, nawet śpiewu.” Podczas kolejnej wizytacji w 1837 roku Jan Dieckmann z Olsztyna wystawił miejscowej szkole prawie identyczną opinię: „w szkole dobrze po polsku nauczał Menzel z wyjątkiem niemieckiego, także wieś jest z niego zadowolona. Nie realizował więc nauczyciel zarządzenia rejencji królewieckiej z 22 maja 1822 roku na podstawie, którego miano wprowadzić osiem godzin tygodniowo języka niemieckiego, następnie powiększono liczbę godzin niemieckiego do dwunastu, ale w Pluskach uczono tego języka nieudolnie. W 1873 roku naczelny prezes rejencji usunął język polski ze szkół. Wywołało to w 1885 i 1892 roku akcję petycyjne, które z pomocą działaczy z Wielkopolski skonsolidowały ruch polski na południowej Warmii. Podstawowym zadaniem wydawanej od 16 kwietnia 1886 roku Gazety Olsztyńskiej była obrona języka polskiego. Miała ona zawsze gorliwych czytelników w Pluskach.

W ślad za postanowieniami pruskich władz administracyjnych zmierzał również biskup warmiński. Oto 2 grudnia 1886 roku biskup Andrzej Thiel wydał zarządzenie aby z początkiem 1887 roku wygłaszano kazanie niemieckie w każdą pierwszą niedzielę miesiąca, podczas odpustu oraz w drugie święto Bożego Narodzenia, Wielkanocy i Zesłania Ducha Świętego, także niedzielna katecheza dla dzieci miała być prowadzona w języku niemieckim. Najwyżej dopuszczalne było wyjaśnianie w języku polskim wybranych fragmentów Ewangelii. Można przypuszczać, że do tego zarządzenia nie zastosował się ks. dr Robert Bilitewski (1859-1935) od 3 listopada 1894 roku duszpasterzujący w Gryźlinach. Na łamach Gazety Olsztyńskiej właśnie ten kapłan pisał o potrzebie mówienia o Bogu w zrozumiałym dla wiernych języku. W 1903 roku kandydujący do parlamentu niemieckiego z okręgu Olsztyn – Reszel Julian Sas–Jaworski, mimo przeciwdziałania Niemców, właśnie w Pluskach uzyskał 56 głosów, a reprezentant niemieckiej partii Centrum tylko jeden głos. A te przeciwdziałania wcale nie były błahe, bo Niemcy upowszechniali pogłoskę, że kandydatura Sas-Jaworskiiego jako właściciela majątku Lipinki pod Iławą, nie jest prawomocna, skoro nie mieszka na Warmii. Ksiądz Juliusz Weichsel z Ramsowa miał nawet powiedzieć z ambony, iż kto odda głos na Sasa-Jaworskiego, to będzie miał grzech śmiertelny. Julian Sas- Jaworski nie został oczywiście posłem, ale wspólne działanie wzmocniło Polaków w Pluskach. W Gazecie Olsztyńskiej wskazywano Pluski jako wieś zamieszkałą przez świadomych Polaków.

Następnie Polacy z Plusk dali o sobie znać w okresie poprzedzającym plebiscyt. Jeszcze 15 grudnia 1918 roku na wiecu, zwołanym przez księdza proboszcza Jana Kiszporskiego (1877-1937) z Orzechowa w celu wyjaśnienia sytuacji politycznej na Warmii, pojawili się działacze z Olsztyna: redaktor Gazety Olsztyńskiej Stanisław Nowakowski, kierownik wydziału szkolnego Polskiej Rady Ludowej Aleksander Sosna i przed dziesięciu laty osiadły w Zielonowie, po drugiej stronie jeziora Pluszne, ludowy poeta Michał Lengowski (1873-1967). Polacy wypowiadali się w duchu pojednania sugerując, że skoro powstało państwo polskie, to mieszkający w Pluskach rodacy nie powinny brać udziału w wyborach do sejmu pruskiego, bo to jest sprawa Niemców. Upominali się o nauczanie języka polskiego w szkole, a Lengowski ukazał zgromadzonym obraz ucisku, jaki Polska musiała znosić z powodu polityki trzech zaborców. Na tym wiecu doszło do powołania w Pluskach Towarzystwa Ludowego. Zapisało się do niego 94 osób. Władze niemieckie z niepokojem spoglądały na Pluski. Rozważano nawet możliwość wytoczenia przemawiającym na wiecu procesu sądowego o zdradę stanu.

Jeszcze 4 styczniu 1919 roku w Gazecie Olsztyńskiej ukazało się znamienne ogłoszenie: „Oświadczamy uroczyście, że naszym językiem ojczystym jest język polski i że czujemy się i jesteśmy Polakami, tak jak nasi bracia w Poznaniu, Warszawie i Krakowie”. Po tym nastąpiło czternaście podpisów mieszkańców Gryżlin, a z Plusk tekst podpisali: Michał Michalczyk, Józefina Goitowska, Antoni Chojna, Michał Biernath, Franciszek Bendacza, Jan Malaszewski, Antoni Urun, Jakub Michalczyk, Jan Böhm, Michał reddigk, Andrzej Michalczyk, Piotr Prass, Antoni Böhm, August Popławski, Michał Orłowski.

Tamten wiec miał wpływ na wybory do sejmiku powiatowego w maju 1919 roku. Na polską listę oddano 120 głosów, a na niemiecką tylko 40. Kandydujący z Plusek Piotr Prass wszedł więc do sejmiku. Przewagę osiągnęli także Polacy m. in. w Gryżlinach, Gietrzwałdzie, Jarotach, Unieszewie, Tomaszkowie.

Na kolejnym wiecu w Pluskach 5 października 1919 roku przemawiał tylko Lengowski. Mówił wtedy: „Warmia jest w gruncie rzeczy polska, tylko przed laty została siłą przyłączona do Prus. Pod panowaniem Prusaków lud polski musiał wiele wycierpieć. Urzędy na przykład: wójtowie, sołtysi, landratury czy sądownictwo itd. zostały obsadzone przez zwolenników Prusaków. Lud był uciskany w szkole i kościele, język polski zakazany, żaden Polak nie mógł się po polsku wyrażać. Gdy będzie się teraz żądać aby po polsku w szkołach udzielano polskiej nauki, to nie należy zapominać, że niemiecka nauka musi zostać zatrzymana”. Mieszkańcy Plusek upomnieli się o polską szkołę i taka szkoła została dzięki zezwoleniu Komisji Międzysojuszniczej założona. Otwarto ją jednak dziesięć dni przed pamiętnym głosowaniem Nauczał w niej przybyły z Poznańskiego Marian Karasiewicz. Na 155 dzieci w wieku szkolnym, 1 lipca 1920 roku rozpoczęło naukę w polskiej szkole zaledwie piętnaścioro, ale już w trakcie nauki liczba uczniów wzrosła do 55.

Nie doszło w Pluskach do urządzenia dużego wiecu 20 kwietnia 1920 roku. Miał tam wystąpić zespół teatralny Tomasza Działosza z inscenizacją „Obrony Częstochowy”. Występ i wiec został odwołany, bo tydzień wcześniej aktorów i przewodniczącego Warmińskiego Komitetu Plebiscytowego księdza Antoniego Ludwiczaka dotkliwie pobito w Biskupcu Reszelskim. Była więc obawa, ze także na tym wiecu mogą pojawić się bojówkarze niemieccy. Im bliżej tamtego głosowania wzrastał niemiecki terror, a w dniu glosowania także w Pluskach zjawili się do głosowania ludzie, których nikt tutaj nie znał. W tamtą niedzielę 11 lipca 1920 roku za Prusami Wschodnimi czyli za Niemcami oddano 199 głosów, a za Polską głosowało 125 osób. Po plebiscycie zaprzestano nauczać w polskiej szkole, pozostała tylko polska biblioteka, a większość tych, którzy byli aktywni przed głosowaniem musieli przenieść się do kraju. Do Polski wyjechali m. in. Piotr Prass z rodziną, Michał i Jan Redikowie, Michał Prass.

5

Działania pierwszej wojny światowej nie ominęły Pluski. Już 24 sierpnia 1914 roku XII Korpus rosyjskiej Armii Narew znalazł się pod wsią Kurki. Niemcy zaś skupili się na przesmyku pomiędzy jeziorami Pluszne i Łańsk, zamierzając bronić wkroczenia Rosjan do powiatu olsztyńskiego. Dowodzący obroną Prus Wschodnich feldmarszałek Hindenburg nie podjął początkowo bezpośredniej walki, a jedynie uderzał Rosjan po skrzydłach poszczególnych korpusów. W tym czasie większość mieszkańców Orzechowa i Łańska schroniła się w Pluskach. Jak wspominała mieszkanka Plusk Katarzyna Stork: „Właśnie 25 sierpnia proboszcz Jan Kiszporski wybrał się do Orzechowa. Przed kościołem zauważył w porę rosyjskich żołnierzy, więc pospiesznie zawrócił. Szybko jeszcze obrządziliśmy bydło i wyruszyliśmy za innymi (...) Po dwóch kilometrach dogoniła nas czołówka wojsk rosyjskich i dała nam znak do zawrócenia. W Pluskach roiło się już od rosyjskich żołnierzy. Rozdawali ulotki mniej więcej takiej treści: Początek Wielkiego Królestwa Polskiego – zachowajcie spokój – my troszczymy się o Was. Wielu Polaków znajdujących się w rosyjskich siłach zbrojnych chciało wiedzieć jak daleko jest jeszcze do Berlina”. Dalej K. Stork napisała: „jeszcze przez dwa dni kolumny Rosjan przechodziły przez wieś. Nie czynili nikomu krzywdy. Przywłaszczali sobie tylko nasze konie pozostawiając w stajniach kulowe i chore szkapy. Znikały też z obejścia krowy, świnie i drób. Ponieważ u Storków wybrali sobie kwaterę oficerowie rosyjscy, to zwyczajni żołnierze omijali tę zagrodę. Sytuacja zmieniła się nieco 27 sierpnia kiedy wszystkich postawiono w stan gotowości bojowej. Niemcy ruszyli do kontrofensywy. Odbyła się bitwa o Olsztynek, a potem niemiecki Oddział Rezerwy podjął walkę w rejonie Stawigudy.” Oddajmy znów głos Katarzynie Stork: „Po drugiej stronie jeziora [Plusznego] mogliśmy śledzić toczące się walki tak długo aż pierwsze pociski przelatywały z Zielonowa do Plusk. Uciekaliśmy wtedy w pole. Za jeziorem odbywała się krwawa bitwa. Widzieliśmy Rosjan biegnących w stronę jeziora. Usiłowali przepłynąć na drugi brzeg. Także od strony Stawigudy uciekali Rosjanie (...) Baliśmy się, że zatrzymają się w Pluskach. Wówczas moglibyśmy się dostać w sam środek bitwy. Wieś uratował robotnik Terletzki, który parę lat spędził w Rosji”. Miał on powiedzieć Rosjanom, że we wsi i na górze Kuka znajdują się Niemcy. Przez to Rosjanie umykali w stronę Kurek i Ząbia. Jako przewodnika wzięli sołtysa Romahna. On musiał im wskazać drogę, a potem go ponoć zbili i półżywego porzucili. Wkrótce wszyscy powrócili do swoich domostw i powoli naprawiali szkody wyrządzone przez wojnę.

6

Położone z dala od centrum życia publicznego Pluski stanowiły w przeszłości osobliwą oazę, w której z pietyzmem odnoszono się do tradycji. Cywilizacja jakby omijała wieś. Tu przechowywano stare pieśni, legendy i dawne zwyczaje doroczne. Zawsze w wigilię Bożego Narodzenia pojawiał się szemel z orszakiem, w Poniedziałek Wielkanocny dzieci chodziły po smaganiu, wedle tradycji odbywały się chrzciny zwane bankietem, wesela poprzedzone oracjami placmistrza i pogrzeby, w których brała udział cała wieś. Stąd też co roku udawała się do Gietrzwałdu łosierą, a prowadził ją niestrudzony Jan Böhm, zanim się na stale nie przeprowadził do wsi nad Gilwą.

Jeszcze w 1951 roku ekipie Delegatury Państwowego Instytutu Sztuki z Olsztyna, zbierającej polskie pieśni ludowe Anna Nikiel, urodzona w 1890 roku, odśpiewała sześć pieśni i Anna Makowska – jedną. Były wśród nich o zawiedzionej miłości, ballada o Jaśku, który utopił swą wybraną pannę, chcąc się wzbogacić na posagu, smutne sieroce o dziewczynie, która poszukiwała swej matki i rodzinne o swawolnej dziewczynie, pragnącej wyjść za mąż, wciąż jednak powstrzymywanej przez matkę. Były te pieśni następnie odtwarzane przez chór Rozgłośni Polskiego Radia w Olsztynie pod dyrekcją Włodzimierza Jarmołowicza i znalazły się w zbiorowej edycji Pieśni ludowych Warmii i Mazur, w opracowaniu Barbary Krzyżaniak i Aleksandra Pawlaka, wydanych w 2002 roku przez Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.

Ta sama ekipa zanotowała też legendę o górze Kuka, zresztą literacko opracowanej przez Michała Lengowskiego członka tego zespołu. Oto w miejscu tego wzgórza, jak głosi legenda, miał stać zamek, a w nim mieszkała piękna księżniczka. O jej rękę starali się zamożni rycerze, w tym również Klementius najbogatszy władca w okolicy. Księżniczka miłowała jednak ubogiego rybaka, co często wypływał na jezioro. Z nim chętnie rozmawiała. Dowiedziawszy się tym Klementius namówił czarownicę do zgładzenia młodzieńca. Kiedy rybak wypłynął kolejny raz, to wywołała potężną burzę, także chłopiec utonął. Jego śmierć długo opłakiwała matka i za utratę syna rzekomo przeklęła księżniczkę. Słowa matki spowodowały zapadnięcie zamku i zniknięcie księżniczki. Jeszcze przez wiele lat ponoć ludzie widzieli w rannej rosie ślady jej stóp. A życie księżniczce, jak to bywa w baśniach, mógłby przywrócić tylko ten z mieszkańców Plusk, któremu krowa wydałaby na świat dwa zupełnie białe byczki i on przeorałby nową sochą zaprzężoną tymi byczkami trzy razy tę górę. Tylko w ten sposób można byłoby odsłonić zamek. Starzy mieszkańcy wsi nad jeziorem chętnie opowiadali legendę o górze Kuka, zresztą literacko opracowanej przez osiadłego w 1908 roku po drugiej stronie Plusznego w Zielonowie Michała Lengowskiego i zamieszczoną w kolejnych edycjach czytelnikowskiego Kiermasu Bajek.

7

Chociaż w Pluskach mieszkali Warmiacy posługujący się językiem polskim, to jednak od ostatniej ćwierci XIX wieku w życiu publicznym obowiązywał język niemiecki. Niemieckie były urzędy, szkoła, poczta sklep kolonialny Antoniego Maksa i inne instytucje wiejskie.

Bezpośrednio po głosowaniu w 1920 roku utrzymywały się przez jakiś czas także w Pluskach nastroje antypolskie. Zdarzały się napady na aktywistów ruchu polskiego. Niemcy niszczyli urządzenia sportowe. Ponieważ upowszechniano plotkę, że Polacy odbywają ćwiczenia wojskowe przygotowując się do zbrojnego opanowania władzy, to na treningach drużyn piłki nożnej pojawiali się policjanci. W 1926 roku, jak napisano w Gazecie Olsztyńskiej z 23 IV 1926 roku po zakończonym meczu piłkarskim pomiędzy drużynami Plusk i Stawigudy na powracających zawodników dokonano napadu. Jeden z Polaków został ugodzony nożem. Poszkodowanego trzeba było odwieść do szpitala w Olsztynie.

Czas goił rany. Pozostali na południowej Warmii Polacy zdecydowali się już 30 listopada 1920 roku założyć w Olsztynie Związek Polaków w Prusach Wschodnich. Organizacja ta dążyła do połączenia w ramach swoje działalności wszystkie ugrupowania Polaków. Celem związku miała być obrona interesów polskiej mniejszości we wszystkich dziedzinach życia publicznego. Zobowiązał się więc związek dbać nie tylko o realizację postulatów ludności polskiej w zakresie kultury, ale też miał zabiegać o podnoszenie dobrobytu Polaków w państwie pruskim. W Pluskach istniało przecież Towarzystwo Ludowe, biblioteka z polskimi książkami, wkrótce założono koło młodzieży, wchodzące w skład utworzonego w 1923 roku Związku Towarzystw Młodzież w Prusach Wschodnich, aż dwudziestu mieszkańców Plusk było członkami Banku Ludowego w Olsztynie. Mogli przez to miejscowi Polacy liczyć na nisko oprocentowane pożyczki niezbędne w poprawie swoich gospodarstw. Z początkiem 1923 roku Związek Polaków w Prusach Wschodnich został przekształcony w IV Dzielnicę Związku Polaków w Niemczech, obejmującą ludność z południowej części Warmii i Mazur. Koło Związku Polaków z Plusk należało do jednego z najliczniejszych na Warmii. Obejmowało aż 77 członków, Więcej było jedynie w Unieszewie i Wrzesini. Na liście członków organizacji ze znakiem Rodła m. in. byli: Antoni Barczewski, aż osiem osób z rodziny Böhmów (Antoni, Gertruda, Leon, Maria, Michalina, Michał, Teresa, Zofia)) Marta Czeczka, Jan Jasiński, Franciszek Kensbock, Józef Kolender, Katarzyna Kramkowska, Teresa i Jan Lientalowie, Jakub Malaszewski, Paweł Marks, Józef Mejk, Jakub Michalczyk, Józef Orłowski, Jan Palmowski, Popławscy (August, Maria, Izydor, Jan), Antoni i Barbara Walterowie, Franciszek i Katarzyna Weichert, Anna i Franciszek Wieczorkowie, Jan Żubrowski

W połowie grudnia 1929 roku założono we wsi polskie przedszkole, zwane ochronką. Prowadziła je Jadwiga Brzeszczyńska, uprzednio kierująca taka placówką w Unieszewie. Uczęszczało do niego 12 dzieci. Jadwiga Brzeszczyńska nawiązała też kontakty z młodzieżą pozaszkolną i prowadziła bibliotekę. Już 13 stycznia 1930 roku doszło do uroczystego otwarcia polskiej szkoły we wsi. Była to piąta z kolei szkoła na południowej Warmii. Wcześniej powstały szkoły polskie Gietrzwałdzie, Unieszewie, Nowej Kaletce i Chaberkowie. Wynajęta izba w budynku Franciszka Weicherta, w tamten zimowy dzień nie mogła pomieścić wszystkich gości. Z Olsztyna przybyli: redaktor Gazety Olsztyńskiej i sekretarz IV Dzielnicy Związku Polaków w Niemczech Wacław Jankowski, Prezes Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego na Warmie Wanda Pieniężna oraz dyrygent chórów we wsiach pod Olsztynem Jan Lubomirski. Uczestniczył także w tej uroczystości proboszcz parafii w Orzechowie ks. Albin Wenskowski, który poświęcił szkolna klasę. Wielu starszych ludzi ze wzruszenia uroniło łzy. Oto po wielu latach, obok niemieckiej szkoły – powstała polska, gdzie znów dzieci warmińskie mogły się uczyć w języku ojczystym. Poza przemówieniami gości glos zabrał również nauczyciel nowej szkoły Robert Gransicki zapewniając rodziców, ze będzie uczył i wychowywał powierzone mu dzieci w wierze i mowie ojców, ku chwale polskiego narodu, ku szczęściu rodziców. Już w następnym miesiącu liczba dzieci wzrosła do dwudziestu dwóch. Pochodziły one m. in. z rodzin Franków, Jasińskich, Kensbocków, Lilienthalów, Małaszewskich, Popławskich, Rogalów i Wieczorków. Znane są nazwiska uczniów tej szkoły: Franciszek Baca, Anna i Franciszek Danich, Franciszek, Jan i Maria Frank, Wojciech Jasiński, Franciszek Juszczak, Maria i Paweł Kensbock, Franciszka, Konrad i Paweł Lilienthal, Marta Urszula, Brunon i Jan Małaszewski, Jan Moczyński, Franciszek i Adelajda Popławski, Leokadia i Franciszek Rogala, Jan i Paweł Ryszycki, August, Jan, Marta i Paweł Wieczorek. Powiększenie liczby uczniów było zasługa nauczyciela i Jadwigi Brzeszczyńskiej, która w 1932 roku została żoną Roberta Gransickiego. Dlatego trzeba było pomyśleć o wzniesieniu oddzielnego budynku szkolnego. Stało się to w końcu 1931 roku. Na gruncie zakupionym od Franciszka Wieczorka postawiono piętrowy budynek z drewna. Poświęcenie odbyło się 16 stycznia 1932 roku. Napisano o tym w Gazecie Olsztyńskiej. Kierownik Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego na Warmię wówczas powiedział: „Wszak okręt naszej szkoły choć mały i słaby, jednakże wyposażony w ster doskonały i mocny: w miarę lepszą przyszłość i kompas nigdy nie zawodzący, w miłość głęboko do wiary i mowy naszych przodków, w miłość do stron rodzinnych, do tych pól i łąk, potem pradziadów zlanych, mimo szalejących fal nienawiści ominie zgubne skały podwodne i dojdzie – chociaż niejedną jeszcze przeszkodę będzie musiał przezwyciężyć – do portu przeznaczonego mu przez naszego Stwórcę”.

Polska szkoła została wzorcowo przygotowana. Na parterze mieściły się klasy szkolne i przedszkole, na piętrze urządzono świetlicę. Przy szkole urządzono boisko sportowe i ogródek, który zbudził szczególne zainteresowanie mieszkańców wsi. Czego tam nie było: szkółka drzew owocowych, różne odmiany krzewów, poletko kukurydzy. Na ogródek z podziwem spoglądali rolnicy. Zachwalali pomysłowość Gransickiego. Korzystali z jego rad. Po paru latach potrafili sami szczepić drzewa owocowe. Wielu poszło w jego ślady. Nauczyciel założył również pasiekę i namawiał innych do zajęcia się pszczołami. „Nadzwyczajnym wydarzeniem w Pluskach stała się, jak napisał Jan Boenigk we wspomnieniach, instalacja małej elektrowni, w postaci wiatraczka na dachu budynku i połączeniu dynama oraz akumulatorów. W szkole zabłysło światło elektryczne. Przychodzili ludzie ze wsi i podziwiali, brakowało im słów uznania za tyle pomysłowości. Najdumniejsze były z tego dzieci szkolne, bo przecież to im nauczyciel opowiadał jak można zrobić takie cudo i do tego niewielkim kosztem. Od tylu lat była we wsi szkoła niemiecka, a nie zdobył się na to żaden z niemieckich nauczycieli. (...) Latem młodzież szła nad jezioro, bo na sztuce pływania wszyscy się tu znali, ale prócz tego zaczęli budować kajaki, a uczył tego również nauczyciel. Zimą na pierwszym planie było narciarstwo. Z Olsztyna dojeżdżał instruktor Dominik Ochendal i uczył jak zrobić narty własnej roboty”.

Boisko szkolne wykorzystano do uprawiania sportu. Odbywały się tam zawody z udziałem sportowców z okolicznych wiosek. Pierwszą większą imprezą był turniej siatkówki rozegrany 29 maja 1929 roku. Wzięły w nim udział drużyny z Chaberkowa, Nowej Kaletki, Olsztyna, Wymoju oraz samych Plusk. Trzy lata później 22 września 1935 roku miały miejsce pierwsze mistrzostwa Polaków z Warmii w siatkówce z udziałem trzech drużyn żeńskich: z Nowej Kaletki, Olsztyna, Unieszewa oraz pięciu drużyn męskich: z Jarot, Nowej Kaletki, Olsztyna, Unieszewa i Plusek. Wśród dziewcząt najlepszą okazała się drużyna z Unieszewa, a chłopców – zespół z Plusek. Potem urządzano tu obozy harcerskie jak między 30 marca i 9 kwietnia 1936 roku, kiedy komendantem obozu był Józef Kachel z Bytomia., a oboźnymi dwie Warmianki: Otylia Tesznerówna (potem Grotowa) i Otylia Hohmanówna.

Po 1933 roku pomysłowość i efekty w pracy polskiego nauczyciela wywołały przeciwdziałania Niemców. Próbowali więc wpływać na rodziców aby zaprzestali posyłania swoich dzieci do polskiej szkoły. W tym przeciwdziałaniu nie przebierali w środkach. Leśnicy szantażowali zatrudnionych w lesie, że o ile nie wycofają dzieci ze szkoły polskiej, to zostaną zwolnieni z pracy, urzędnicy – pozbawieniem najbardziej ubogich mieszkańców pomocy zimowej (t.zw. Kinderwinterhilfe). Metody zwalczania tej szkoły opisał Melchior Wańkowicz w Na tropach Smętka. W grudniu 1936 roku w szkole pozostało zaledwie siedmiu uczniów. Po kilku miesiącach chodziło tylko czworo, co pozwoliło prezesowi rejencji 26 maja 1937 roku na zamknięcie szkoły. Jedynie córka Augusta Popławskiego Adelajda kontynuowała naukę w szkole polskiej w Nowej Kaletce. Nie było tajemnicą, że niemiecki nauczyciel Alojzy Erdmann za społeczne pieniądze kupił jednemu z ojców posyłających dzieci do polskiej szkoły krowę oraz obiecał mu wystarać się o zapomogę pieniężną rzecz jasna pod warunkiem, że wycofa dzieci ze szkoły. I ten ojciec uległ. Tak zakończyła swój żywot szkoła, która wyposażeniem i aktywnością nauczyciela przewyższała niemieckie placówki. W 2004 roku z inicjatywy starosty olsztyńskiego na budynku dawnej szkoły umieszczono tablicę pamiątkową, przypominającą o tamtej polskiej szkole.

Im bliżej wybuchu drugiej wojny światowej gasło polskie życie w Pluskach. Budynek polskiej szkoły próbowano wykorzystać na odbywanie obozów harcerskich, ale władze hitlerowskie w 1938 roku i tego zakazały. Jeszcze 26 czerwca 1938 roku udało się w Pluskach urządzić zlot Hufca Warmińskiego z okazji 25-lecia Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech. Gawędę o potrzebie trwania przy wierze i mowie Ojców wygłosił Ryszard Knosała nieoficjalny komendant tego hufca. W końcu stycznia 1939 roku kierownictwo Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego na Warmię zabrało wyposażenie szkoły i postanowiło przekazać budynek do dyspozycji Kościoła katolickiego, któremu służy do dnia dzisiejszego.

8

Do wyróżniających się ludzi z Plusek i okolicy należy zaliczyć Polaków i Niemców, duchownych i zwyczajnych ludzi, którzy swoimi dokonaniami zdobywali uznanie także poza Warmią. Nie wszystkie biografie są dzisiaj znane. O jednych wiemy więcej, o innych mniej. O rolniku Antonim Kowalewskim czy kamieniarzu Jakubie Małaszewskim wiadomo stosunkowo nie wiele. Byli gawędziarzami, związani z polską szkołą i za to przed 1939 rokiem spotykały ich szykany ze strony Niemców. Przypadek nakłonienia Małaszewskiego do wycofania swoich dzieci z polskiej szkoły, jak wiadomo, opisał Melchior Wańkowicz. Nie obeszło się przy tym bez alkoholu i wręczonej gratyfikacji w postaci 50 marek. Z kolei August Popławski (1879-1942), był wnukiem polskiego powstańca z 1863 roku osiadłego w Wymoju, tak jak Piotr Prass (1876-1930), Jakub Böhm (1866-1966), w końcu XIX wieku wyjechał za chlebem do Westfalii. Tam związał się z działalnością polskich organizacji takich jak Zjednoczenie Zawodowe Polskie. Dzięki temu zbliżył się bardziej do kultury polskiej. Kiedy w 1893 roku w Hessler odbywało się wesele Michała Lengowskiego z Anną Kowalewską właśnie z Plusk, Popławski poznał siostrę panny młodej Marię, którą następnie pojął za żonę. Odtąd Lengowski wciągał swego szwagra Popławskiego w inne działania narodowe, także na Warmii kiedy obaj powrócili w rodzinne strony, a innych kolegów z pracy w kopalni na zachodzie uczynił mężami zaufania Warmińskiego Komitetu Plebiscytowego. Potem był sekretarzem Towarzystwa Ludowego. Wychował jedenaścioro dzieci na świadomych Polaków. Jeden z synów August Klemens (1912-1988) kształcił się w gimnazjach Grajewa, Ciechanowa i Tczewa, jako stypendysta Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego na Warmię studiował w Wyższej Szkole Dziennikarskiej w Warszawie, jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej pracował w redakcji Nowin Codziennych w Opolu i Narodzie w Herne. Aresztowany przez Niemców 11 września 1939 roku został przetransportowany do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Dzięki staraniom ojca w listopadzie 1940 roku wyszedł na wolność, już 5 lutego 1941 roku jako obywatel Rzeszy został wcielony do Wehrmachtu. Przebywał w okupowanej Holandii, był tłumaczem tekstów pozyskanych z nasłucha radiowego radia rosyjskiego, potem przebywał we Francji. Podczas lądowania aliantów w Normandii 17 lipca 1944 roku dostał się do niewoli i wstąpił do wojska polskiego na zachodzie. Przebywał jakiś czas w Edynburgu, gdzie wydawał gazetę obozową. W 1947 roku powrócił do Polski i pracował w Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie, najpierw w Wydziale Kultury i Sztuki później Wydziale Społeczno-Politycznym, wreszcie Budżetowo-Gospodarczym. Od połowy 1950 roku do emerytury w 1978 roku pracował w przedsiębiorstwach budowlanych na terenie Olsztyna. Zmarł 2 stycznia 1988 roku.

Szczególne zasługi trzeba przypisać Jakubowi Böhmowi z Plusk, który za pieniądze za pracę w kopalni na zachodzie kupił niewielkie gospodarstwo w Gietrzwałdzie, był aktywny w życiu narodowym Polaków, m. in. wspierał założenie przedszkola i szkoły polskiej w Gietrzwałdzie. Z tego powodu został kilka razy aresztowany przez Niemców. Jego dzieci Franciszek (1897-1983) i Maria (1898-po 1980) brały udział w działalności polskich organizacji. Pluski były także miejscem urodzenia pieśniarza i gawędziarza Jana Palmowskiego (1884-1965), który następnie mieszkał w Wygodzie. Należał do aktywniejszych członków Związku Polaków w Niemczech. Często zapraszano Palmowskiego na wesela jako placmistrza. Swoimi gawędami urozmaicał różnego rodzaju uroczystości rodzinne.

Aż siedem lat spędzili w Pluskach Robert Gransicki (1900-1939) i jego żona od 1932 roku Jadwiga z Brzeszczyńskich (1905-1988). Gransicki wywodził się z Pierszczewa pod Kartuzami. Zanim objął polską szkołę we wsi nad jeziorem, pracował w szkołach na Kaszubach: w Nowej Wsi, Korzyczkowie i Golubiu. Angażował się tam w działania kulturalno-oświatowe. Tę formę pracy na rzecz mieszkańców wsi, jak wiadomo, rozwijał też w Pluskach. Swoimi inicjatywami wzbogacał cywilizacyjnie życie na wsi, zwracał uwagę na nowe sposoby gospodarki rolnej jak: uprawę kukurydzy, zakładanie sadów, urządzanie pszczelich pasiek. Wiernie towarzyszyła mu w tej pracy jego żona Jadwiga z Brzeszczyńskich, która 15 grudnia 1929 roku otworzyła w Pluskach polskie przedszkole, prowadziła zajęcia z żeńską młodzieżą pozaszkolną, zwłaszcza od 7 lutego 1934 roku kiedy we wsi otwarto polską świetlicę. Napisano o tym w Gazecie Olsztyńskiej (w numerze 38) 7 lutego 1934 roku. Podczas inauguracyjnego spotkania wrażeniami z pobytu w Rzymie z pielgrzymka Polaków dzielił się redaktor Wacław Jankowski, wyświetlano także przezrocza, ujmujące fotografie obrazów z Odsieczy Wiedeńskiej. Świetlica otwarta była trzy razy w tygodniu: niedziele, wtorki i czwartki. Obowiązki gospodarzem placówki pełnił Jan Popławski jeden z synów Augusta, a kustoszem była Małgorzata Wieczorkówna.

Dzięki aktywności w pracy pozaszkolnej Gransiccy pozyskali we wsi uznanie i tym samym wywołali przeciwdziałanie ze strony Niemców. Były to przecież czasy wzrastających antagonizmów polsko-niemieckich. Niemcy za wszelką cenę dążyli do likwidacji szkoły. Wiedzieli o tym, że można tego dokonać jedynie przez ograniczenie liczby uczniów. Inne metody walki z dobrze przygotowanym do zawodu polskim nauczycielem nie mogło być. I tę drogę wybrali. Przewodzili w niej niemieccy nauczyciele. Może mniej Herbert Henschel, którego w 1936 roku przeniesiono do szkoły w Ząbiu, ale przede wszystkim Alojzy Erdmann, związany też z Bund Deutscher Osten. Syn Henschela, Johannes urodzony 27 lutego 1936 roku w Pluskach, w 1946 roku opuścił Polskę napisał, jak wiadomo, wraz z Wacławą Leokadią Adelstein żoną Warmiaka, której rodzice pochodzili ze wschodnich kresów Rzeczypospolitej, opracowanie w językach niemieckim i polskim Czasy, ludzie, losy, obejmujące fragmenty historii czterech wsi: Gryżlin, Plusk, Zabia i Stawigudy. Powracając jednak do biografii Gransickich. Po zamknięciu szkoły polskiej w maju 1937 roku Gransiccy podjęli pracę w Głomsku na Pograniczu. Przed samym wybuchem wojny wyjechali do Kartuz. Tam Robert Gansicki został aresztowany i już 14 września 1939 roku rozstrzelony w lesie pod Kartuzami przy drodze prowadzącej do Lęborka. A Jadwiga Gransicka nie bez trudności z trojgiem dzieci przeżyła wojnę. Po 1945 roku założyła w Kartuzach przedszkole, potem przez jakiś czas była sekretarką w Liceum Ogólnokształcącym. W latach siedemdziesiątych kilka razy odwiedziła Olsztyn i Pluski, uczestnicząc w okazjonalnych sesjach, poświęconych polskiemu szkolnictwu na tych ziemiach. Przed pięćdziesięciu laty napisała list do Warmiaków i Mazurów, wydrukowany w Słowie na Warmii i Mazurach. Zmarła 6 sierpnia 1988 roku.

Z Pluskami związani byli księża duszpasterzujący w Gryżlinach i Orzechowie. Ich lista jest długa. Wypada jednak zwrócić uwagę na tych najbardziej aktywnych. W Gryżlinach wszak w latach 1865-1868 proboszczem był ks. Juliusz Dinder (1830-1890) od 1885 roku przecież arcybiskup gnieźnieński i poznański, znał język polski, bo pobierał dodatkowe lekcje w czasie wakacji w Brąswałdzie u księdza Franciszka Kaupowicza. Następnie w sposób nadzwyczajny zabiegał o polsko języcznych parafian ks. dr Robert Bilitewski, blisko związany z Gazetą Olsztyńską. Za sprzyjanie ruchowi polskiemu został przez biskupa Andrzeja Thiela przeniesiony w niemieckie rejony Warmii do Wilczkowa, wreszcie ks. Hugo Rockel (1871-1945) niosący posługę religijną w Gryżlinach aż 41 lat i raczej obojętnie odnoszący się do starań Warmiaków o większą ilość polskich nabożeństw i urodzony w Miodówku ks. Leonard Franciszek Jakubassa (1911-1993) wielokrotnie więziony po 1945 roku przez władze Polski Ludowej, zazwyczaj aresztowano go przed wyborami do Sejmu i rad narodowych, był inwigilowany przez służbę bezpieczeństwa. Ostatecznie w 1958 roku ks. Jakubassa zdecydował się na wyjazd do Niemiec.

Pierwszym duszpasterzem, zbudowanego w 1903 roku, kościoła pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela w Orzechowie był ks. Jan Kiszporski (1877-1937). Po 10 latach został proboszczem utworzonej parafii w Orzechowie, do której włączono też Pluski. Podobnie jak kolejni księża proboszczowie: Jakub Brzeszczyński (1874-1946) (był krewnym Jadwigi Gransickiej) i Albin Wenskowski (1892-1964), nie angażował się w jakiekolwiek działania narodowe, chociaż ks. Wenskowski, jak odnotowano to w Gazecie Olsztyńskiej, brał udział w uroczystości otwarcie polskiej szkoły w Pluskach 13 stycznia 1930 roku.

W pobliskim Ząbiu, o czym mało kto pamięta, urodził się ks. Jakub Kukliński (1871-1946) zakonnik związany ze Zgromadzeniem Księży Zmartwychwstańców, był wieloletnim rektorem kaplicy króla Jana III Sobieskiego na Kahlenbergu pod Wiedniem. Zebrał wiele pamiątek po królu polskim i wyprawie wiedeńskiej. Następnie rozbudowywał domy Zmartwychwstańców w Wiedniu i Rzymie. W latach międzywojnia był dwukrotnie wybierany przełożonym domów zakonnych w Warszawie i Poznaniu. W 1934 roku został delegatem Zgromadzenia na Polskę. Wydał kilka opracowań dotyczących kościoła św. Józefa i kaplicy króla Jana III Sobieskiego na Kahlenbergu w Wiedniu. Ostatnie lata swego życia ks. Kukliński spędził w Krakowie.

9

Jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej lotnisko w pobliskich Gryzlinach zostało całkowicie przejęte przez wojsko. Stąd w pierwszych dniach września 1039 roku nastąpiły naloty na polskie miasta, a po 1941 roku – na Związek Radziecki. Warkot silników odlatujących bądź powracających maszyn zakłócał spokój wsi nad jeziorem. W pamięci starszych mieszkańców zachował się incydent z polowy 1944 roku kiedy to dwa niemieckie samoloty, powracające ze wschodu, runęły do jeziora. Nie wiadomo co było tego przyczyną; czy uszkodzenia podczas wykonywania zadania czy błędy pilotów. Wraki maszyn zostały wydobyte we wrześniu 1958 roku, co potwierdza następująca notatka z Księgi zgonów parafii Orzechowo pod numerem 7/1958: „Dnia 2 września 1958 roku o godzinie 10,30 na cmentarzu parafialnym w Orzechowie, drugi grób po prawej stronie od wejścia, pochowano zwłoki nieznanego żołnierza-lotnika, który w 1944 roku spadł z samolotu do jeziorem w Pluskach. Zwłoki wydobyte 1 września 1958 roku. Na miejsce wiecznego spoczynku odprowadził je o.Jerzy Zimoląg ze Zgromadzenia Sercanów.

Zimowa ofensywa Rosjan w ostatniej fazie wojny światowej przyniosła również na południową Warmię zniszczenia, gwałty, bestialstwa. Były to przecież pierwsze ziemie pod administracją niemiecką. Stąd czerwonoarmiści w zetknięciu z bezbronną ludności, w rzeczywistości starcach, kobietach i dzieciach, brali odwet za zbrodnie Wehrmachtu w Rosji, na Białorusi i Ukrainie. W końcu stycznia i lutym 1945 roku na porządku dziennym były: rabunek mienia, rozstrzeliwania i deportacje kobiet i starców do pracy w głąb Rosji. Nie pytali; czy kto czuje się Polakiem czy Niemcem. Dla Rosjan tu wszyscy byli wrogami. Nie wielu wytrzymało katorżniczej pracy w kopalniach, budowie kanałów, cegielniach przy głodowych racjach żywnościowych.

Jeszcze przed nadejściem frontu w styczniu 1945 roku kompletnie zawiodła niemiecka organizacja ucieczki. Uniemożliwiły ją zatłoczone szosy, błyskawiczne okrążenie przez Rosjan Prus Wschodnich, wreszcie nadzwyczaj sroga zima. Jedyną drogą wyjazdu stąd był Zalew Wiślany, a potem okrętem przez Bałtyk na zachód. Tą drogą zmierzali na furmankach też mieszkańcy Plusk. Większość ze względu na przeszkody powróciła do swoich domostw nad jeziorem. Nie byli świadomi tego co ich czeka. Sądzili, że będzie podobnie jak w sierpniu 1914 roku, kiedy po zakończeniu walk wszystko powróciło znów do normalności. Tym razem stało się inaczej. Nagle wszyscy stali się więźniami. Helenę Zekorn z Plusk, jej kuzynki ze Stawigudy i wiele młodych Warmianek z okolicznych wiosek Rosjanie pędzili w kierunku Olsztynka, potem przez Morąg, Lidzbark, Bartoszyce zostali przetransportowani do Insterburga (dzisiaj Czerniachowsk w Obwodzie Kalinigradzkim). Część drogi odbywali pieszo, a stamtąd bydlęcymi wagonami na wschód. Jechali bez ciepłej strawy kilka tygodni. Wielu zmarło już w drodze. Helena Zekorn wyruszyła 1 marca 1945 roku i dotarła do obozu w Kupesku za Uralem na początku kwietnia. Obóz nosił numer 1079. Skoszarowani w prowizorycznych barakach kobiety i mężczyźni pracowali w kopalni węgla. Najcięższa była praca na dole. Nie wielu przeżyło. W obozie nadto panował tyfus i inne choroby. Helenie Zekorn udało się dłużej pracować poza kopalnią, więc zdołała przetrwać tam prawie cztery lata. Powróciła do bliskich dopiero w jesieni 1949 roku. Była ostatnią z ośmiu rodzeństwa, która się odnalazła, aż sześciu braci więziono w sowieckich łagrach. Na szczęście wszyscy ocaleli. Nie powróciła do Plusk, bo nie było do kogo wracać. Jej matka wyjechała na zachód. Przeżyła, tak jak inni Warmiacy, rekwizycje mienia, dokonywane przez Rosjan i najazdy różnego rodzaju szabrowników, którzy zabierali wszystko co miało jakąś wartość. Ona urządziła sobie życie tam na zachodzie w Reichenbach.

Ci co pozostali to z warmińską zapobiegliwością zaczęli urządzać sobie życie na nowo. Nie obeszło się bez trudności, niekiedy niesprawiedliwych oskarżeń. Powiedziała kiedyś uczennica polskiej szkoły Marta Dawicka z domu Małaszewska: „Osadnicy wyzywali nas od szwabów. Pierwszy raz nie wiedziałam co to słowo znaczy. Gospodarzy na dwa lata zamykali w więzieniach. Mnie targali za włosy. (...) Przychodzili do wsi szabrownicy z karabinami. Jak się poszło do urzędu ze skargą to mówili: czego szwabko jeszcze od nas chcecie! Wójt Kawecki ze Stawigudy wysiedlał Orzechowo i Rybaki. Pędzili ludzi koło Plusk. Nas przed wysiedleniem uratowała nauczycielka. Nocą pobiegła do wojewody”. Zapewne tą nauczycielką była Małgorzata Wysokowska, która zaczęła nauczać w miejscowej szkole 2 czerwca 1945 roku. Wspomagał ją od 1 listopada tamtego 1945 roku Czesław Boguski. Na początku do szkoły uczęszczało 108 dzieci. W 1997 roku zlikwidowano szkołę w Pluskach. Odtąd dzieci są dowożone do szkoły w Stawigudzie.

W okresach nieurodzaju i nieszczęść mieszkańcy Plusk żyli z lasu. Zbierali jagody i grzyby. Innych żywiło jezioro. Na początku założono spółdzielnię rybacką, nazwaną po prostu Rybak mazurski. Ktoś tam powiedział, że tu jest Warmia, a nie Mazury, lecz nazwy nie zmienili. Nie ona była najważniejsza. Tę spółdzielnię stworzyli trzej inżynierowie: Dembowski, Fastman i Jurzyk. Nikt już nie pamięta ich imion. Spółdzielnia zaopatrywała głodujący Olsztyn w rybę i jak to bywa w takich okolicznościach, coś tam zawsze pozostało także miejscowych.

10

Z biegiem lat Pluski nabierały charakteru wsi letniskowej. Sprzyjały temu położenie. Wieś otoczona jeziorem, na skraju lasów Łańskich i Ramuckich stawała się miejscem wypoczynku dla zwyczajnych ludzi i artystów. Nad brzegiem Plusznego, jak grzyby po deszczu wyrastały domki letniskowe i murowane zabudowania. Znaczenie Plusk jako miejsca wypoczynku utrwalało się z każdym rokiem. Powstawały pensjonaty, zwiększano ilość miejsc noclegowych, lokalizowano sklepy, pojawiały się smażalnie ryb i wszystko to, co jest niezbędne aby można było tam spędzić kilka dni. Miejscowi zaczęli dostrzegać możliwości czerpania zarobku z turystyki. Pluski trafiały do katalogów, promujących letni wypoczynek na Warmii i Mazurach. Oferowano pokoje o wyższym bądź zwyczajnym standardzie, w folderach przeznaczonych dla Niemców z adnotacją, że w Pluskach zamieszkują jeszcze rodzima ludność. I chociaż zmniejszyła się liczba stałych mieszkańców, to nie miało to wpływu na rowój wsi. Na początku 2006 roku zameldowanych tu było 295 osób.

Urok Plusk potrafi oddać najlepiej artysta. Olsztyński plastyk Hieronim Skurpski zanotował w swoich zapiskach: „Wakacje wraz z rodziną przez kilka sezonów letnich spędzaliśmy w wynajętych pokojach w Pluskach. Następnie syn wybudował chałupę, nawiązującą do tradycji ludowej ciesiółki, pomagałem mu przy tym. Wreszcie z żoną kupiliśmy mały domek i nazwaliśmy go Psiabudka. I jezioro Pluszne systematycznie pojawiało się w moich w moich szkicownikach i w dziennikach. Przygoda z Pluskami i jeziorem Plusznym trwała do śmierci żony, do września 1993 roku. Odkryłem jałowiec, ale najpiękniejsza jest sama sosna, ona jest niesamowita. Sosny rysowałem, sprzedawałem. Drzewo w moich obrazach i rysunkach świadomie zostało użyte dopiero w Pluskach. (...) Pejzaż z Plusk to nie tylko jezioro, woda, to także horyzont, brzeg, pompa, las odbijający się w wodzie, to również, to również bycie w nim. Przykładem może być obraz Czujące światełko, przedstawiający pejzaż wsi warmińskiej. Ale przez zestawienie na planie pierwszym pogańskiego idola, w formie zarysu postaci ludzkiej, z kapliczką w dali zawarta została myśl historyczna i legenda tej ziemi.”

Wkraczająca cywilizacja zmieniła także krajobraz Plusk. Często zmieniali ten krajobraz ludzie i do tego bezmyślnie. Nie tylko przez to, że nieco chaotycznie wznoszono zabudowania turystyczne. Pluski cierpiały też z powodu ośrodka rządowego w Łańsku. W latach siedemdziesiątych raz po raz pojawiały się wersje o powiększeniu terytorium osobliwego imperium rządowego i wchłonięciu Plusek, tak jak pobliskiego Orzechowa, skąd wysiedlono wszystkich mieszkańców, a rodowitym Warmiakom zapewniono wyjazd do zachodnich Niemiec, także teraz pozostał wyłącznie kościół pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela i keśnictwo. Rzecz jasna te ziemie opuszczała rodzima ludność nie tylko ze względu na Łańsk. Ale ośrodek rządowy negatywnie wpływał też na gospodarkę. W nadmiarze, bez planowego odstrzału, powiększały się stada dzików. Tak gdzie indziej niszczyły one zasiewy zbóż i zasadzone zagony ziemniaków. Autorzy reportaży, zamieszczonych w zbiorku Zgoda na wyjazd, Agnieszka i Krzysztof Andrzej Wróblewscy zanotowali wiele takich przykładów:

„Póki Łańsk tu rządził, ziemniaka u mnie nie uświadczysz, wszystko dziki zjadły – powiedział Gerard Romahn ze wsi Pluski”.

Wróblewscy nie napisali o próbie usunięcia warmińskich kapliczek w Małych Pluskach i Rybakach, wioskach okalających ówczesny ośrodek Urzędu Rady Ministrów w Łańsku. Trudno dzisiaj dociec; czy było to polecenie zburzenia kapliczek wyszło od samego Piotra Jaroszewicza, ale tak mówili ludzie Pluskach, a wersję tę powtórzył mi nie żyjący już sołtys Henryk Rogala. Oto w nocy z 7 na 8 kwietnia 1978 roku czterej żołnierze z oficerem w stopniu kapitana rozebrali kapliczkę przydrożną w Klekotowie czyli w Małych Pluskach i usunęli krzyż znajdujący się opodal zabudowań Popławskich na skraju samych Plusk. Część murów i figury wrzucono do jeziora Plusznego, a przydrożny krzyż odnaleziono w lesie. Dzięki ostremu protestowi Biskupa Warmińskiego Księdza doktora Józefa Drzazgi, złożonego 18 kwietnia 1978 roku w Radzie Państwa, mniej więcej po miesiącu kapliczki i krzyż przydrożny zostały przywrócone. Kapliczkę postawili na nowo miejscowi gospodarze: Rohmann i Kowalewski. We wsi wówczas komentowano ten incydent w ten sposób; czego nie zdołali usunąć bezbożni hitlerowcy, to nadrabiają to komuniści...

W Pluskach opodal dawnej polskiej szkoły zbudowano kaplicę pow. św. Michała Archanioła. Została ona poświęcona 14 maja 2000 roku przez Metropolitę Warmińskiego Księdza Arcybiskupa Edmunda Piszcza. W Pluskach rezyduje duszpasterz, spełniający posługę religijną w kościołach w Orzechowie i Kurkach.

Lato każdego roku przynosi do Plusk znaczne ożywienie. Spędzający tu urlopy stwarzają stałym mieszkańcom wszak możliwości dodatkowego zarobku. A to się przecież liczy

Image

Gminny Ośrodek Kultury w Stawigudzie

ul. Leśna 2
11-034 Stawiguda

tel. (89) 615 09 60

kom. 509 757 294
e-mail: gok@stawiguda.pl

Zobacz też:

2021 © GOK Stawiguda / Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Realizacja: Agencja DM