Artykuły
Kategorie

31 marca 1921roku w Wilnie przyszła na świat Irena  Tyman Baranowska "Baśka". Jak łatwo policzyć dzisiaj skończyła 101 lat !!!

         Nie mogło zabraknąć w tym dniu życzeń od pracowników GOK w Stawigudzie. Pani Irena od wielu lat jest honorowym gościem gminnych obchodów  Święta Niepodległości. Składając życzenia cóż jubilatce można życzyć?- zdrowie dopisuje, podobnie pogoda ducha i dobry humor- w takiej kondycji pani Irena spokojnie doczeka 200 urodzin.

        

        "Urodziła się 31 marca 1921 r. w Wilnie. W latach 1935-1939 uczyła się w Gimnazjum im. Księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Do konspiracji wprowadziła ją ciotka, siostra matki, Teresa Świkla. Teresa Świkla pełniła wówczas bardzo ważną rolę w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego, była emisariuszką Związku Walki Zbrojnej, przenosiła rozkazy gen. Stefana Roweckiego „Grota”, przekazywała pieniądze konspiracji wileńskiej, przygotowywała raporty dla gen. Kazimierza Sosnkowskiego, zginęła w Powstaniu Warszawskim. Wuj „Baśki”, Leopold Świkla, organizował i szkolił komórki dywersyjne AK w Wilnie, Kolonii Wileńskiej i okolicach. Teresa Świkla skontaktowała Irenę z „Jagienką”, czyli Zosią Dąb-Biernacką, starszą koleżanką z Gimnazjum im. Księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, która była w Komendzie Okręgu Wileńskiego AK szefową łączności konspiracyjnej.

 

        Pierwszym zadaniem „Baśki” było doprowadzanie ochotników do 6. Brygady Wileńskiej AK na melinę u „Bubiego” pod Jaszunami, około 28 kilometrów do Wilna. Stamtąd chłopców odbierał już goniec do oddziału. „Baśka” uczyła się w tym czasie w Szkole Technicznej na Holenderni w Wilnie, dawnej im. Józefa Piłsudskiego. Do tej szkoły uczęszczało wielu wileńskich partyzantów. W czasie łapanki okazanie legitymacji tej szkoły ratowało życie, chroniło np. przed wywózką do Niemiec – świadczyło, że jej właściciel jest Litwinem, uczy się w szkole litewskiej. Mogła też „Baśka” swobodnie przebywać w Wilnie, mimo zameldowania w podwileńskich Rekanciszkach. „Baśka” nie mogła sobie pozwolić na nieobecność w szkole, byłaby to sytuacja podejrzana, więc wyruszała z ochotnikami w czwartek zaraz po lekcjach, a wracała późno w nocy, bywało że nad ranem w piątek. Często dokuczały głód i zmęczenie, droga powrotna była pokonywana nieraz resztkami sił. W piątek na zajęciach była ledwo żywa. Dowoziła swoim koniem „Maciusiem” broń, sprzęt bojowy, medykamenty, rozwoziła rannych po znanych sobie kryjówkach.

 

        W kwietniu 1944 r. przeszła do dyspozycji szefa łączności terenowej, Barbary Skargi ps. „Ewa”. Zalecono jej utrzymanie łączności między Komendą Okręgu w Wilnie a dowództwem oddziałów partyzanckich AK z siedzibą w Dziewiniszkach. Kilka razy w tygodniu kontaktowała się z oboma dowództwami.

 

        Nie wszystkie historie miały szczęśliwy finał. W sierpniu 1944 roku, to już było po pamiętnym 17 lipca, kiedy aresztowany został komendant Okręgu AK Wilno gen. Aleksander Krzyżanowski „Wilk”, po rozbrojeniu przez Sowietów wileńskich partyzantów. „Baśka” otrzymała polecenie od Barbary Skargi „Ewy” zaniesienia do Ejszyszek torby z ważnymi dokumentami. Łączniczką prowadzącą była Irena Snarska „Irka”, dobrze znająca ten teren. Z dziewczynami szli jeszcze dwaj partyzanci – por. Hieronim Romanowski „Cerber”, dowódca 12. Brygady Oszmiańskiej AK i „Marynarz”, żołnierz ranny w lipcowej bitwie o Wilno. Wszyscy zostali zatrzymani przez enkawudzistów. Łączniczki przejęły już wcześniej broń od partyzantów, by byli czyści i w ten sposób uratowały ich przed rozwałką. „Cerber” i „Marynarz” zostali puszczeni wolno. „Baśka” wykorzystała moment nieuwagi Sowieta i uciekła przez otwarte okno z posterunku, na który obie z „Irką” zostały zabrane. „Irka” dostała 10 lat katorgi w łagrze, „Baśce” udało się dotrzeć do resztek 6. Brygady. Torbę z podwójnym dnem uratowała. Nie wypuściła jej po drodze, a znajdowały się tam cenne rzeczy: pieniądze, adresy, rozkazy. Otrzymała później Krzyż Walecznych za tę akcję.

 

       Po likwidacji wileńskiej Armii Krajowej przez władze sowieckie, przeniosła się do Polski, została aresztowana i skazana na 3 lata więzienia. Zwolniono ją wcześniej na mocy ułaskawienia. Egzamin maturalny złożyła w Kłodzku w 1947 r. W roku 1947 „Baśka” wyszła za mąż za Jerzego Tymana ps. „Jerry”, żołnierza 6. Brygady Wileńskiej AK, z którym kiedyś razem dojeżdżali do szkoły pociągiem z Kolonii Wileńskiej do Wilna i wspólnie działali w konspiracji. Obojgu życie nie poskąpiło przygód, wrażeń. Uważali się za cudem ocalonych z wojennej pożogi. W niedługim czasie z Workuty wróciła mama „Baśki”, ojciec już na zawsze pozostał na nieludzkiej ziemi. Nie wiadomo gdzie znajduje się jego grób.

 

      „Baśka” cały czas posługiwała się fałszywymi dokumentami tożsamości na nazwisko Maria Zebryk. Zamieszkała z mężem we Wrocławiu. Odtworzyła niektóre dawne kontakty konspiracyjne. Współpracowała wówczas ze starym znajomym z Wileńszczyzny, kpt. Adamem Boryczko „Tońką”, cichociemnym, legendarnym dowódcą partyzanckim. Pod koniec roku 1947 „Tońko” został kurierem Delegatury Zagranicznej WiN. Wielokrotnie przekraczał granicę, dostarczając pieniądze i rozkazy polskiemu podziemiu niepodległościowemu. Nie miał świadomości, że nawiązując kontakt z podziemiem w kraju, jest inwigilowany przez UB, które stworzyło prowokacyjny V Zarząd Główny WiN. „Tońko” został aresztowany w czerwcu 1954 roku przy przekraczaniu granicy z NRD. Wyrokiem Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie został skazany na trzykrotną karę śmierci. Później karę śmierci łaskawcy komuniści zmienili na karę dożywotniego więzienia. Z więzienia wyszedł pod koniec 1967 roku, jako jeden z ostatnich żołnierzy podziemia antykomunistycznego po wojnie."- źródło https://opinie.olsztyn.pl/historia/sylwetki-zolnierzy-niezlomnych-cz-4/#.YkW9WihBzIU 

 

         Z Wrocławia przenieśli się do Giżycka, skąd w 1955 roku przenieśli się ostatecznie do gminy Stawiguda, gdzie pani Irena rozpoczęła pracę w Domu Dziecka. Po zorganizowaniu wigilii dla dzieci doniosła na nią  jedna z koleżanek z pracy, została wezwana do Kuratorium w Olsztynie, gdzie usłyszała, że ktoś taki nie może być wychowawcą. Miała do wyboru- mieszkanie bez światła i mediów w Pluskach albo okolice Barczewa- wybrała to pierwsze, była nauczycielką w miejscowej szkole. W roku 1958 rozpoczęła pracę w szkole w Stawigudzie, tam też dostali domek, w którym mieszka do dziś. Dalej była obserwowana i inwigilowana przez SB- agenci obserwowali ją z budynku nadleśnictwa usytuowanego naprzeciw po drugiej stronie ulicy Ogrodowej. Przeszła na emryturę w roku 1976. Angażowała się w działalność organizacji kultywujących pamięć o Armii Krajowej. Jeszcze dziś dogląda ogródek, lubi obserwować dzikie zwierzęta, które podchodzą pod ogrodzenie posesji. Mówi, że swoją długowieczność i dobre zdrowie zawdzięcza leczniczym właściościom pokrzywy. Pytana o swoje wojenne czyn zawsze odpowia, że "każdy by tak postąpił na jej miejscu".

 

           Pani Irena swoją skromnością, pogodą ducha i witalnością ujmuje wszystkich. Jest wzorem do naśladowania dla kolejnych młodych pokoleń. Jesteśmy wszyscy dumni, że jest mieszkanką Stawigudy. Dziękujemy!

            

 

 

20220331125517-001
20220331125524-002
20220331125528-003

Image

Gminny Ośrodek Kultury w Stawigudzie

ul. Leśna 2
11-034 Stawiguda

tel. (89) 615 09 60

kom. 509 757 294
e-mail: gok@stawiguda.pl

Zobacz też:

2021 © GOK Stawiguda / Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Realizacja: Agencja DM